I znów cały dzień minął! Bo trzeba było pójść tu i tam, załatwić to i to… W między czasie jeszcze jakieś spotkanie – zupełnie przypadkowe i nadzwyczaj krótkie, ale zawsze. Po prostu nie dało się znaleźć czasu na naukę… A przecież zaraz egzamin. No dobrze, trzeba wracać do domu… Po chwili idziesz klatką schodową, noga za nogą, a z każdym stopniem czujesz się coraz cięższy i bardziej zmęczony… Wyjmujesz klucze, otwierasz drzwi i niczym skazaniec do celi wchodzisz do środka. Uff… Opadasz na fotel i przez chwilę siedzisz z zamkniętymi oczami, a gdy je otwierasz wyrasta przed tobą sterta grubaśnych ksiąg i całe morze notatek. Dwa dni. Dwa dni… To może… najpierw prysznic? No i przecież trzeba coś zjeść. O, a za chwilę zaczynają się wiadomości! Przecież zawsze oglądasz wiadomości, więc czemu miałbyś nie obejrzeć i dzisiaj…? Tak… trzeba chwilę odpocząć.

godzinę później

No dobrze, dobrze, dobrze… Teraz to już naprawdę trzeba. Ale ten film… Tak fajnie się zapowiada… Może więc… zostawisz włączony telewizor? Tak cichutko… Przecież nie będzie ci przeszkadzał! Zadowolony z tej mądrej decyzji zasiadasz do książek. To co my tu mamy…? Biochemia… Hmm… A może byś tak sobie przyniósł coś do picia…? Coca-Cola, mmm… O, i słone paluszki. Wyśmienicie. Ale chrupią! Nic nie słychać… Chyba musisz trochę pogłośnić ten telewizor. I jakoś gorąco się zrobiło…? Trzeba przykręcić ogrzewanie… Ooo, już… No a teraz biochemia. Tak, tak…

Być może wyżej opisany scenariusz nigdy ci się nie zdarza. A może zdarza ci się bardzo często…? Zastanówmy się jednak na ile efektywna będzie taka nauka, jeśli w ogóle uda nam się do niej zasiąść. Skoro wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią “Zostaw to! Jest tyle przyjemniejszych rzeczy, którymi można się zająć!”, czy wystarczy ten cichutki, wyrywający się nieśmiało z naszego wnętrza głos rozsądku, który logicznie wskazuje datę egzaminu, pragnąc uchronić nas przed przykrymi konsekwencjami? Każdy z własnego doświadczenia wie, że nie… Nawet jeśli rozpoczniemy naukę, z takim nastawieniem nie zapamiętamy zbyt wiele. Rozproszenie uwagi, uciekające myśli oraz brak efektów prowadzą do frustracji i napięcia, co w konsekwencji zniechęca nas jeszcze bardziej. Wydaje nam się, że nigdy się niczego nie nauczymy, że to i tak nie ma sensu. Tylko się męczymy, a przecież moglibyśmy spędzić ten czas dużo przyjemniej! Istnieją osoby, które tak właśnie postępują – rzucają naukę i bawią się, zostając nieświadomymi niczego organizmami biologicznymi, dbającymi jedynie o zaspokojenie swoich najprostszych potrzeb życiowych. Ale przecież od czego mamy naszą korę mózgową? Nie ucząc się pozbawiamy się wszystkiego, co czyni nas ludźmi! Skoro wiemy już, że nasza lewa, analityczna i logiczna półkula radzi sobie dobrze i spełnia swoją rolę , co jeszcze potrzebne jest nam, aby mózg działał sprawnie? Oczywiście – aktywizacja prawej półkuli!

Nasza wewnętrzna, natchniona artystka zupełnie nie rozumie logicznych argumentów. Nie można jej po prostu rozkazać: “Siedź, czytaj nudny tekst i zapamiętuj go!” Ona kieruje się emocjami, dlatego nie przekonują jej metody stosowane w tradycyjnej nauce szkolnej. Zamiast uczyć się w ten sposób, woli pójść na spacer do lasu podziwiać naturę, potańczyć na dyskotece, lub po prostu poleżeć i pomarzyć o czymś przyjemnym… Prawa półkula pragnie działać twórczo, chce zajmować się kształtami, barwami, obrazami… Czytanie suchego, naukowego tekstu jest ostatnią rzeczą, na jaką ma ochotę. To dlatego wystarczy, że tylko pomyślimy o nauce i już czujemyjakiś wewnętrzny opór, zupełnie nieracjonalny, a jednak bardzo silny! I oczywiście od razu sprytnie podsuwane nam są alternatywy… Lepiej się bawić niż uczyć. Każdy przecież o tym “wie”.

Jeżeli jednak chcemy wybrać drogę rozwoju i wykorzystać możliwości które daje nam cały mózg, musimy jakoś nakłonić ją do współpracy. Przecież to prawa półkula pomaga umieścić zdobyte informacje w magazynie pamięci długotrwałej! Jak więc przekonać ją, że jest nam niezbędna w procesie uczenia się i sprawić, by wspomagała go chętnie i często? O tym w artykule Jak oswoić prawą półkulę.